Chiny subiektywnie
Na co Chinom Korea Północna?
Moje myśli dotyczące dzisiejszych Chin krążą w bardzo różnych kierunkach. I tak oto wedle tej zupełnie nieregularnej reguły przyszła mi do głowy myśl – pytanie: "A na co Chinom taki niesforny sąsiad jakim jest Korea Północna?". Przecież to zupełnie bez sensu mieć pod bokiem kraj, który nie dość , że psuje opinię, to jeszcze ma reputację absolutnie nieprzewidywalnego wariata. Ponownie uświadomiłem sobie, że patrzę zbyt wąsko. Krok w tył! Dwa! Żeby zobaczyć całego słonia, trzeba stanąć w odpowiedniej od niego odległości.
Korea Ludowo-Demokratyczna robi we współczesnym świecie za diabła wcielonego. Jeśli jakiemuś komentatorowi medialnemu, czy zgoła prywatnej osobie przyjdzie do głowy hasło "dyktatura", to synonimicznie wyskakuje w pobliżu tego hasła nazwa "Korea Północna". Kraj terroru, strachu, głodu, komunizmu, kultu jednostki, skansen totalitaryzmu, i tak dalej, i tym podobne.
Kraj to nędzny, pełen głodnych ludzi, ze zrujnowaną gospodarką, wyciskający krew swoich obywateli wyłącznie na rzecz budżetu zbrojeniowego, który pewnie stanowi 70%-80% wszystkich tamtejszych wydatków, które oficjalnie mają stanowić 15,6%, przy niespełna 3% na opiekę zdrowotną. Samo zło.
Czemu więc twór ten mroczny a archaiczny jest utrzymywany przy życiu?
Kwestia pierwsza. Korea Północna ma zaledwie 20 milionów mieszkańców. To tak zwany pikut w porównaniu z populacjami wszystkich sąsiadów, a szczególnie w stosunku do liczby ludności Wielkiego Brata, najliczniejszego państwa na świecie.
Kwestia druga. Chiny posiadają ogromne nadwyżki sił i środków. Zamiana 20 milionowego kraiku w miejsce mlekiem i miodem płynące to przy tempie stosowanym w Państwie Środka zadanie może na 15 lat.
Kwestia trzecia. Nakłonienie koreańskiej generalicji, aby przejęła władzę i monopol dotyczący gospodarki ich ludowej ojczyzny to prawdopodobnie rzecz do załatwienia podczas jednego spotkania przy wykwintnej kolacji z ryżem.
Co więc stoi na przeszkodzie, aby bez narażania międzynarodowego pokoju zamknąć sprawę Korei Ludowo Demokratycznej? Toż to dopiero byłaby zasługa Chin na rzecz międzynarodowej społeczności lękającej się dyktatorów z rodziny Kim! Istnieje jednak przesłanka, która usuwa w cień takie spektakularne działanie na rzecz światowej szczęśliwości.
Prawda bowiem jest taka, że sąsiedztwo groteskowego potwora jest Pekinowi jak najbardziej na rękę. I czym większej szajby dostają rządzący tym nieszczęśliwym zakątkiem świata Kimowie i ich operetkowi generałowie, tym lepiej.
Kim Jong-un i jego zombies…
Bo to przecież najprostszy mechanizm żerujący na łatwości zwodzenia ludzkich zmysłów. Jeśli odczuwając głód położymy obok siebie obtłuczone jabłko i jabłko zupełnie zgniłe, to zawsze to pierwsze zyska naszą przychylność. Pomimo niewątpliwych wad. Chiny w porównaniu z Koreą Północną jawią się właściwie niczym urzeczywistnienie idei wolności i demokracji. Tych parę ułomności jak kontrola internetu, brak swobód obywatelskich, dyktatura KPCh i kilka innych to właściwie drobnostka w porównaniu z ogromem szaleństwa będącego codziennością Koreańczyków z Północy. Polityka to sztuka cyniczna, pozbawiona uczuć. Ona właśnie nakazuje Chinom utrzymywać Koreę Ludową w obecnym stanie tak długo jak to tylko będzie możliwe. Co ważne: w każdej chwili kiedy ktoś z zewnątrz zacznie wiercić dziurę w chińskim brzuchu na temat wad Państwa Środka, można obudzić koreańskiego Frankensteina, żeby narobił dymu wprawiając w niepokój Koreę Południową, Japonię, Rosję i USA. Kto ów dym będzie w stanie skutecznie rozgonić? Chiny oczywiście. I tak w kółko, od jednego kryzysu na Półwyspie Koreańskim do kolejnego. I tak w kółko.
Mowiac krotko Chiny maja Koree Polnocna od tego, czego im samym nie wypada dzis robic.
Sa jeszcze inne, mniejsze powody, takie jak ten, ze dzisiaj Korea Polnocna jest jednym z ostatnich (ostatnim?) krajem, gdzie idee Marksizmu-Leninizmu (bliskie przynajmniej teoretycznie KPCh) sa na piedestale.
W latach 50. w czasie wojny koreanskiej zginely setki tysiecy zolniezy chinskich. Odwrocenie sie od Korei Polnocnej byloby policzkiem dla rodzin poleglych.
Po trzecie, jest bardzo prawdopodobne, ze radykalna zmiana na szczeblach wladzy w Korei Polnocnej pociagnelaby sa soba proces unifikacji z Koreanczykami z poludnia. Chinom taki silny, pro-amerykanski sasiad bylby nie na reke.
Amerykanski prezydent Theodore Roosevelt powiedzial kiedys (parafrazujac ponoc stare afrykanskie przyslowie), ze w polityce "you ought to speak softly and carry a big stick". Korea Polnocna pelni obecnie funkcje tego kija.
Pozdrawiam,
JB
Dokładnie tak. Aczkolwiek ten kij w rękach to już wyłącznie PR. Jego wielkość jest tak przeceniana jak wartość franka szwajcarskiego ;)
Również pozdrawiam!
Z całym szacunkiem, ale mogleś wymyślic lepszy temat niż jakieś truizmy, co do których chyba tylko wybitnie ociemniały może mieć wątpliwości.
Korekta obywatelska: miał być zdaje się "pikuś" a jest "pikut", czy ja czegoś nie zrozumiałem?
I na koniec, (apropos swobód obywatelskich tak Ci drogich) mógłbyś moderację ograniczyć do post factum.
@grzes_l: Wiosna idzie, a Ciebie jakaś jesienna deprecha złapała:
1. Mój cyrk, moje małpy. Piszę o czym chcę i jak chcę. Wolna wola ma.Skoro to taka oczywista oczywistość to czemu o niej jakoś nie słychać? No bo truizm to prawda oklepana i wciąż powtarzana. Zatem gdzie ostatnio czytałeś na ten temat?
2. Pikut, to sztuczka w grze w noża zwanej również "w ojca i matkę". Łatwizna, drobnostka. Pikuś to określenie znacznie późniejsze.
3. Pierwsze, dziewicze komentarze muszą być przeze mnie zaakceptowane. W innym przypadku miałbym na swojej stronie tony spamów, a tego nie chcę, tak jak nie chcę reklam typu AdWords i innych. Każdy następny komentarz zaakceptowanego przeze mnie dyskutanta pojawia się z automatu. Demokracja demokracją, ale tu rządzę ja ;)
A tak w ogóle to wreszcie wiosna, panie sierżancie!
Zgoda, dodatkowo wezmy pod uwage ze Polnocna Korea rozmawia tylko z Chinami, lub przy stole negocjacyjnym z Japonia, Rosja, Usa, Poludniem i Chinami. Moim zdaniem Korea to rowniez polisa przeciwko dominacji Korei Poludniowej (w niedalekiej przyszlosci), a takze pies podworkowy do straszenie opinii publicznej i przyciagania uwagi. Za kazdym razem Chinczycy wychodza na sprawnych i madrych dyplomatow ;-)
Szanowny charlie! Tak szanowny Panie, nie wychodzą, ALE SĄ!!!!! I to jest olbrzymie niebezpieczeństwo, że większość traktuje chińczyków” ot żółtek” Ostatnio , nie pamiętam który z amerykańskich polityków ekonomistów/ tych naszych najwspanialszych, najszlachetniejszych, toczących krew swoich dzielnych żołnierzy w walce o prawa człowieka/ powiedział że , Stany ekonomicznie zawiodły się na Europie/ nie dołożyła do ich banków/ i obecnie muszą większą uwagę skupić na stosunkach z Chinami. Oj stosunek za blisko 1,5 biliona dolarów może wyjść im bokiem, a skutkować wielkim SYFEM.Oby!!!!